poniedziałek, 28 października 2013

Don't bring me down

Nie pisałam kilka dni, bo czasem życie pisze niezbyt ciekawe scenariusze i po prostu wysysa całą energię i radość. Mój tata był w szpitalu, a mnie z nerwów dalej głowa boli. Na szczęście jużjest ok.
Ale wracając do bardziej optymistycznego świata, przeżyłam i czwartek i piątek na karaoke.
W czwartek jak zawsze moje wielkie hity :D czyli same rockowe kawałki, w piątek najpierw spotkanie ze znajomymi w jednym miejscu, a później moja ucieczka do drugiego klubu, również serwującego karaoke.
Impreza naprawdę dobra - dużo ludzi, dobra muzyka, świetne wykonania, miłość mojego życia, śmieszny kumpel, który pił z radości, a ostatecznie zasnął na stole. D. you make my day!
W pracy za to dzień później śmiałam się sama do siebie z tegoż powodu, ale przy okazji powróciło, to za czym straszliwie już tęskniłam, a mianowicie uczucie szczęścia. I udało mi się je zdobyć, co prawda na jeden wieczór, ale ile to nadziei, radości i spokoju dało!
Niedziela rozpoczęła się gorzej, ale za to parę dni wolnego od pracy mam, więc i na awaryjne sytuacje zostałam w tym wypadku zabezpieczona, no i mogę trochę odpocząć. Uff!
No i chyba ostatnia rzecz na dziś. Postanowiłam być zajebistą siostrą i na jej urodziny w tym roku sięszarpnę i dostanie bilet na koncert. Może nie jest to jej ulubiony zespół, ale obie od dawna chciałyśmy ich zobaczyć, przy najbliższej wizycie w kraju. Tak się składa że ELO ( Electric Light Orchestra) będzie dzień po jej urodzinach u nas w kraju :D Przy okazji będzie okazja trochę się rozerwać i w końcu zobaczyć wykonawcę światowego formatu, choć można powiedzieć legendę. Co prawda wiele, naprawdę wiele koncertów w tym roku odpuściłam i żałuję, ale przyjdzie czas to nadrobić.
I ciągle rozpamiętuję słowa pewnego pana z piątku... Chociaż chyba uśmiech był ważniejszy i to że WKOŃCU zagadał. Trochę zrezygnowany swoim życiem i nadmiarem problemów, może właśnie dlatego się odezwał, nie wiem, ciężko powiedzieć. Najważniejsze, że jakaś tama pękła, liczę, że teraz rwący potok będzie niestrudzenie płynął i mimo zimy przeżyję drugie wakacje. I niech te wakacje trwają do końca życia, bo to jedyne o czym marzę.

czwartek, 24 października 2013

More than this

Dziś wolne od pracy, to można chwilę popisać. Wczoraj za to od 6 na nogach, praca, potem siłownia, potem świetlica. Bo chyba nie wspominałam, że oprócz pracy, przerwanych na razie studiów, a raczej odwleczonych do kolejnego roku akademickiego, jestem wolontariuszką w świetlicy środowiskowej.  Dzieciaki w wieku szkolno-gimnazjalnym, z którymi bawimy się, gramy, rozmawiamy i odrabiamy zadania domowe. Coś, co początkowo miało być tylko na chwile, albo tylko żeby pomóc faktycznie w lekcjach stało się elementem mojego życia. Wiem, że jestem potrzebna dzieciakom, więc kiedy mogę jadę.
Ogólnie ciężki dzień miałam, więc liczę, że dziś będzie spokojniej i bez stresu. 

Za to za parę godzin karaoke :) czas tylko dla mnie. Pośpiewam, oderwę się od rzeczywistości. Naładuję baterie. Niedługo szykuje się karaoke w gronie moich znajomych ze świetlicy, więc trzeba przygotować dobry repertuar, żeby nie było, że nie umiem śpiewać :P
No ale teraz podśpiewuję sobie Bryana Ferry'ego, który od wczoraj brzmi mi w głowie. I przypomina co mi się śniło. 
Dziwny sen, tak, zdecydowanie. Tylko mi się chyba takie rzeczy śnią. Trzeba będzie za chwilę uzupełnić sennik, który prowadzę jakieś 2-3 miesiące. Zainteresowałam się już dawno tematyką świadomych snów i do dziś miałam takich snów około 6, czy 7. Mega przeżycie, gdy podczas snu, uświadamiam sobie, że wszystko jest snem i mogę robić co mi się podoba. Jednego razu chciałam latać, a za pierwszym razem całowałam się na oczach rodziców. Dodam tylko, że pierwszy tego typu sen miałam w jakiejś 4 podstawówki. później dłuuugo nic, aż do teraz praktycznie.  W niedługim czasie miałam 4 takie sny. Więc kontrola snów działa, w czym pomaga właśnie spisywanie snów.

No i na koniec najważniejsza rzecz :D Która miała być poruszona jako pierwsza...
Modlitwy wysłuchane - karaoke we wtorki i środy :D Z Miśkiem w Kato:) Nie wiem, czy będę jeździć, ale z ciekawości chociaż sprawdzę. Gdybym miała auto ( i w końcu prawko) albo inny grafik, to pewnie bym tam była zawsze, ale zobaczymy.
Tak, czy inaczej, proście a będzie Wam dane :D

poniedziałek, 21 października 2013

Nie lubię poniedziałku?

Od dawna żyję w przeświadczeniu, że w poniedziałki niewiele dobrego może człowieka spotkać.
Zwykle na koniec dnia cieszę się, że przetrwałam klątwę, chociaż czasem poniedziałki dają popalić.
Dziś za to było mega śmiesznie. Zdarzyło się wiele, począwszy od złego stroju w pracy, przez dziwne propozycje.
No ale do rzeczy! Wczoraj, jak też wspominałam w poprzednim poście, byłam na karaoke, co za chwilę opiszę, ale za to dziś nie mam się co dziwić, że mój i tak zachrypnięty? albo po prostu piskliwy :P głos był jak po przepiciu. Jedna klientka spytała mnie czy jadłam zimne lody... Na co ja zdziwiona że moja chrypka od karaoke, na co usłyszałam że musiało być hardcorowo, hmm chyba było, wnioskując po repertuarze.
Kolejną rzeczą, którą jednak przemilczę była wiadomość od wścibskiej znajomej, szczyt nietaktu rzekłabym, ale tak czasem bywa. Później propozycja mojego kumpla... czy nie chcę z nim mieć dziecka.
O dziwo nie żart. No i moje kulinarne próby zrobienia creme brulee. Podobno przepisy proste, mi i konsumującym moje dania, wydaje się, że dobrze gotuję, ale tutaj po 2h w piecu wyszła woda...
czary mary :P deseru nie będzie! A na sam koniec moje ciuchy do pracy. Wczoraj w nocy, po powrocie do domu, żeby nikogo nie budzić, wzięłam niewyprasowane koszule i spodnie i postanowiłam wyprasować sobie wszystko w pracy. Jakież było moje zdziwienie, gdy czasu na prasowanie nie było, a czarna koszulka, okazała się być starym, spranym tshirtem, który używam do sprzątania. Oszaleć można, ale jest wesoło.
A karaoke :D jak zawsze udane! Pośpiewałam za wszystkie czasy, chociaż teraz podśpiewuję pod nosem TOTO i już czekam na czwartek. Co piosenkę przepraszałam znajomych z góry za straszne wykonanie i prosiłam, żeby nie krępowali się i zatkali uszy, jak będzie wyjątkowo źle. Jak się okazało było ok, a wszystkie nowe numery poszły nadzwyczaj dobrze, co dalej mnie dziwi, ale może po prostu umiem już dobierać repertuar do możliwości. Chociaż czy Queen na karaoke dla osoby nieśpiewającej profesjonalnie to dobry wybór? Myślę, że tak. Katastrofy też bywają, ale na szczęście rzadko :D Do dziś pamiętam swoje wykonanie utworu 'Córko rybaka' . Jak totalnie nie znałam melodii, a cała sala śpiewała, a ja fałszowałam, oj jak fałszowałam! Czemu nie oddałam mikrofonu? Przygoda jak zawsze :P
Udało mi się za to jeszcze wczoraj zaśpiewać Kings of Leon, Guns n' Roses, Europe, czy Green Daya. Kilku utworów brakuje mi na liście, ale mam nadzieję, że za niedługo będę mogła śpiewać więcej przebojów Queenu, czy Green Daya. Uwielbiam ich, a radość, jaką niesie mi śpiewanie i przeżywanie emocji, płynących z muzyki, jest nieopisana. Jedna piosenka wywołała też łzy wzruszenia. Przypomniała o najlepszych wakacjach, a jednocześnie najlepszym czasie w moim życiu... Do którego bardzo bym chciała wrócić, ale nie wiem, jak.
A tak na miłe zakończenie mój hit z piątku :D Dałam czadu, ludziom się mega podobało, a ile energii przy tym było!
Specjalnie z napisami, żeby każdy mógł pośpiewać przy okazji :)

niedziela, 20 października 2013

I want to break free

Witam,
jak to czasem w życiu bywa, potrzebujemy odpoczynku, czy zmian. Mnie osobiście życie przerosło ostatnimi czasy i dzisiejszy dzień ma być początkiem zmian... na lepsze :)
Pomysł na założenie bloga kiełkował w mojej głowie już od dawna, ale dopiero teraz starczyło determinacji do jego utworzenia. 
Chcę tu przedstawiać zarówno historie z mojego pełnego emocji życia towarzyskiego, no i codziennego w sumie też, bo tak jak na przykład miałam okazję 2 dni temu uczestniczyć w pożarze, który okazał się niegroźny, jednak najadłam się strachu. Dodatkowo zamieszczać chcę też wszystko co mnie interesuje, nurtuje i jeśli uda się coś stworzyć, do końca nie wiem co, ale masę szalonych pomysłów mam, więc zobaczymy.
Przy okazji liczę na to, że trochę uporządkuję swoje życie, nabiorę dystansu i większej pogody ducha, bo w tym tygodniu stresu było zbyt wiele, dlatego też chętnie wsłuchuję się w teksty piosenek, takich jak ta w tytule posta...


Dziś chętnie wspomnę o jednej z moich największych pasji, a mianowicie muzyce. Mogę o niej rozmawiać godzinami, choć i tak słuchanie i śpiewanie przeważa. Od prawie 3 lat chodzę ze znajomymi na karaoke i próbuję swoich sił z lepszym, bądź gorszym skutkiem. 
Za jakieś 2 godziny, jak co tydzień, pojadę na miły niedzielny wieczór do jednej z zabrzańskich knajp. 
Repertuar co jakiś czas się zmienia, w zależności od fascynacji muzycznych, ale zwykle bazuje na klasykach rockowych i często sezonowych hitach. Wiele piosenek śpiewam stale, ale staram się dokładać coraz to nowe kawałki. 
Na dziś Guns n' Roses i Knockin on a Heavens Door. Jutro pewnie relacja z wieczoru. W piątek był Queen i Don't Stop Me Now. Publiczności się spodobało, więc nie jest źle :P
Nie czuję się jakąś wielką artystką, ale uwielbiam śpiewać i gdybym mogła to tylko tym chciałabym się zajmować w życiu. Ile świetnych ludzi poznałam przez wspólne śpiewanie, ile ciekawych przygód przeżyłam i ile szczęścia mi i innym to dało, nie sposób opisać.
Depresja, która trzyma mnie od jakiegoś czasu na te kilka magicznych godzin znika, więc chyba znalazłam dobre lekarstwo, szkoda tylko że karaoke jest tylko 3 razy w tygodniu, bo pozostają jeszcze wolne wieczory, ale z drugiej strony, jak się na coś czeka, to lepiej później smakuje.
Hmm a może jeszcze i na to się dziś skuszę?
pozdrawiam i życzę udanego wieczoru :)